Czytał sam psychodeliczny stolarz

Zwykle śmieję się tego co dzieje się u mnie za płotem, a mieszkam obok stadionu. Przyzwyczajony, że tłum ludzi wrzeszczy jakby jakaś tragedia się ostała ale zaglądając przez betonową zagrodę spostrzegam, że niestety nic się nikomu nie stało.

 Tylko jakiś symulant leży na środku trawnika i skręca się z bulu. Chwilę po tym podbiega jakiś człowiek, chyba ksiądz, bo ubrany na czarno, podnosi na wyciągniętej ręce etykietę od wódki z czerwoną kartką i wszyscy zadowoleni. Nawet ten konający zmartwychwstał. W dwie sekundy mu wszystko przeszło.

 Pewnego dnia na tym że stadionie, miało miejsce sensowne wydarzenie. Mianowicie dzień terrorysty zorganizowany przez chyba kryształ Glinojeck.

 Właściwie nie było za wiele atrakcji poza możliwością strzelenia komuś w okno, biegania z kulą, Zwiedzenia wozu strażackiego i skorzystania z miasta pompowanych konstrukcji w ilości sztuk 3.

 Już nie wspominam o wacie cukrowej i kiełbasie z grilla bo to, był towar luksusowy zarezerwowany tylko dla członków akademi kryształu. Wo! „Akademi” . Poważnie zabrzmiało. Ale słyszałem, że dosyć łatwo się do niej dostać. zwłaszcza jak masz pięć lat.

Tak się złożyło że znajomy stał przy dmuchańcach pilnując hordy rozwścieczonych bandytów. Po jego posturze można było wyczytać, iż organizator spodziewał się sporych rozrób. Nie ma się co dziwić jesteśmy na stadionie.

To nie był pan od dmuchańców, to był zbir że sznytami i tatuażami. Z pewnością dzisiejszej nocy zszedł o piątej nad ranem z bramki w jakimś nocnym klubie. Tego dnia na pompowaną zjeżdżalnię nikt nie wszedł w obuwiu sportowym.

 Słyszałem jak jeden niespokojny klient dostał ostrzeżenie żeby nie fikał za blisko barierki w plastikowym zamku, bo może wypaść. Wszyscy Zrozumieli Oczywistą metaforę ale jeden, chyba ośmioletni gangus się postawił krzycząc -Grozisz mi?

 Wtem moja córka przelatując zupełnie przypadkiem tym korytarzem powietrznym odbita od gumowej ściany sprzątnęła go z bara. Z gościa nie było co zbierać. Nawet ktoś na 112 zadzwonił ale przyjechała tylko straż pożarna pozmywać resztki.

 Ochróniarz twierdzi że i tak nie bał się o swoje zdrowie, bo przecież nikt nie uderzy typa w okularach. Uuu! Okulary to raczej domena ludzi oczytanych i inteligętnych. Czyli nie tak do końca kryminalista i zbir. Taki koksu z dyplomem.

 Ale troszkę roztrzepany bo zapomiał założyć skarpetek. Buty założył. O tym pamiętał. To jakby Kobita gaci nie założyła pod białe spodnie. Czasem to fajne ale nie Przy wadze ciężkiej. Geslerową kojarzycie, tak? He he… Zmusiłem was właśnie byście sobie to wyobrazili 😀

 Najspokojniejszym miejscem nadymanego miasta był basen z plastikowymi kulkami. W samym narożniku siedział jak ojciec chrzestny mój syn i głaskał jedną z kul trzymając nieruchomo wzrok na jakimś punkcie przeciwległej ściany.

 Bramkarza miał osobistego. Nie tego karka, który miał w garści dwa dmuchańce obok. On se ogarnął do ochrony Całkiem niezłą typiarę, wie co dobre. Jednak wszystko co wygodne szybko się kończy.

Ta biedna dziewczyna w końcu przyszła do mnie z prośbą bym już wyciągnął kolumbijskiego lorda. Inne dzieci też by chciały skorzystać, a on już tam od kilkunastu zmian siedział.

 Nie obyło się bez walki. Wyciągnąłem go za nogi mimo że paznokcie jego górnych kończyn miał dosyć mocno zakotwiczone w dmuchanej konstrukcji. Aż dziwne że nie wybuchło

Nadeszła chwila kiedy trzeba było zabrać terrorystów do domu. Tak się dla nich skończył dzień dziecka. 😀 

 

 

psychodelicznystolarz.pl
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments