Czytał sam psychodeliczny stolarz
Zastanawiam się ile przetrwało do naszych czasów takich typowych wariatów, dinozaurów Polskich imprez z lat dziewięćdziesiątych. Takich co jak tylko przychodził weekend, oni wpadali na jakąś wiejską przytupankę, oczywiście standardowo napierdolony drze ryja na samym wejściu „Jedziemy z kurwamiiiii!”. Jego zamiarem nie było zacytowanie górników z kopalni „Wójek” z grudnia osiemdziesiątego pierwszego roku czy stoczniowców w Gdyni w 1970r. Niee, tutaj chodzi mi o takiego typowego patusa co wejdzie na parkiet zwróci na siebie całą uwagę, po czym ochrona go kulturalnie wyprasza, sugerując żeby nie wracał delikatnie obijając mu ryj. Ale on i tak wraca. On jest gorszy od bumeranga. Wywalają go z imprezy kilka razy. Nie wiadomo którędy on wchodzi. Za czwartym razem on już nie dostaje kopów w plecy, On leci jak strzała z łuku. Ochroniarze już zabezpieczają wszystkie okna i drzwi. Oni już zatykają wentylację, zakładają miny pułapki w kiblach zlewach i w pisuarach. Kopią fosę dookoła sali, wpuszczają krokodyle, piranie, rekiny i Gesslerową. Ostatni raz gościa wypierdalają na zbity pysk i to tak żeby wpadł do studzienki kanalizacyjnej po czym zakrywają ją ciężkim żeliwnym deklem i biegiem wracają na salę, Zamykają drzwi na pierdyliard zamków wkładają w poprzek belkę wielkości podkładu kolejowego. Zastawiają jakąś szafą grającą i lodówką z piwem a obok rzucają najebanego gościa. Przybijają se piątki wznoszą hasła jak amerykańscy żołnierze w filmach. Koniec. Nie ma go zginął przepadł. cztery godziny mijają i wciąż jest spokój. I tak jeden ochroniarz do drugiego
-Ty odsuńmy tą szafę i można by zobaczyć czy go tam niema przez dziurkę od klucza.
-No dobra. -Mówi drugi Odsuwają graty i jeden schyla się żeby popatrzeć przez dziurkę.
– I co widzisz?
– Widzę tylko Gesslerową jak przegryza tętnice krokodylowi a wystraszone rekiny chowają się za drzewami na brzegu i chyba boją się wrócić do wody. -Nagle obserwator poczuł klepnięcie w tyłek. Zza swoich pleców słyszy znajomy głos natręta, który powinien być po tamtej stronie drzwi.
-Aaaa cóż to za piękny tyłeczek? Słuchaj złotko masz może ognia bo mi papieros zgasł w studzience. W zamian wydymam cię tym oto przedmiotem.
Yyy… Ok. za mocno? To chyba na tym skończę o nim. W tej historii chciałem wam uświadomić o jakim typie człowieka mówię. Tu się zwracam raczej do publiczności takiej już nie młodej. Takie 30,40+. Do ludzi raczej już ustabilizowanych umys/ znaczy emocjonalnie. Mamy już rodziny. Trzeba je utrzymać. Dzieci wychować, Żonę wyruuuuużnić z pośród wielu kochaaeenych przedmiotów. Huj, i tak źle wyszło. No bo nie oszukujmy się, która kochanka by nam ugotowała, wyprała posprzątała, przywiozła do swojego domu najebane zwłoki czy tolerowała obecność innych kochaaeeeennych przedmiotów, dobra nie ważne. Chociaż jeden taki wyjątek znam. Robi te wszystkie rzeczy i jeszcze moimi dziećmi się zajmie. Super kobita. Tylko żeby to było jasne. Ja kochanki nie posiadam mówię o kochance kolegi. Przecież jestem już zbyt poważny na takie przygody. Nam, czyli już tym ułożonym ludziom, nie w głowie szalone imprezy z młodych lat. Kuźwa trzeba jakoś trzymać fason odpowiedzialność dać dobry przykład dzieciom.
Owszem zdarzają się jakieś drobne kameralne imprezki. Jakieś spotkanie rodzinne, grill z kolegami. Ostatnio miałem taki w pracy. Wódeczka też była. W takim wiecie zamkniętym gronie. Na delegacji byliśmy więc nie należy się z tym jakoś afiszować. Z resztą właścicielka hotelu w którym spaliśmy nie pozwoliła na żadne takie imprezy na obiekcie. Więc zrobiliśmy sobie grilla na parkingu obok posesji tej że noclegowni. Było to w zasadzie miejsce publiczne ale my się tak szczelnie tam schowaliśmy że milicja nawet jak by dostali zgłoszenie to z miesiąc by nas chyba tam szukali. Niestety co innego właścicielka hotelu. Już tłumaczę. Dwoma długimi busami podjechaliśmy tyłem do ogrodzenia tak po skosie, przodami samochodów skierowanymi do siebie. Było tak szczelnie, że jak się z tyłu drzwi otworzyło to komar by kutasa nie wcisnął. Niestety wszyscy patrzyli tylko pod nogi, a nóż złotówkę znajdę, potem jeszcze dwie i mam na kustosza. Nikt nie zauważył że dwa metry za siatką stoi nasz hotel a na nim pod balkonem wisi kamera wielkości armaty skierowana prosto na naszego grilla. Na szczęście właścicielka była czymś zajęta bo nie przyszła z miotłą. No bo w sumie to kulturalna impreza była. Dwa litry wódy i kilka piw na ośmiu chłopa to nie jest dużo. No i chyba nie tylko ja tak myślałem. Rozeszliśmy się koło osiemnastej.
Postanowiłem se film obejrzeć przy piwku na laptopie ale nie. Ktoś puka do drzwi, bo przecież sobota wieczór to najlepszy czas by pogadać o pracy. Bo oni przyszli pogadać o pracy. Oczywiście nie o suchym pysku. Przecież nie będziemy tak siedzieli jak na balu informatyków. Wyciągnąłem kustosze. Oni myśleli że to Lechy. Podobny kolor puszki w ich stanie zadowolenia już nie czytali, zwłaszcza że to nie Polacy, więc im smakowało. Po drugiej kolejce jeden rzuca hasło. -Idziemy na fajka. Ja niby już nie palę ale po piwku cudzesy jakoś tak lepiej smakują. Wyszliśmy przed budynek i spostrzegłem, iż jakoś się tu pozmieniało. Samochodów tu dużo i ludzi od groma. Co oni Do kościoła przyjechali? Jakie głupie przecież niedziela jest jutro. I patrzę, jakieś dwie rozbawione dwudziestoletnie dupy do nas zmierzają. -Sie ma skąd jesteście? – Już chciałem wybełkotać że stund i nic więcej do głowy mi nie przychodziło. Ale inicjatywę w tym momencie przejął Andrzej, czterdziesto-paro-letni alwaro. Niby gada po Polsku ale z wyraźnym wschodnim akcentem.
– Ja jestem Andriej. Prijechalimy tu z bielorusi ale sercem jestem z Polszu…. -Natomiast drugi z moich towarzyszy to pięćdziesięcio-paro-letni weteran wojny w Afganistanie Sławek, tak zwany przeze mnie „człowiek monolit”, ponieważ z poważną miną bezustannie patrzy w ziemię jakby się upewniał, że na pewno swoje buty założył. Podniósł na chwilę wzrok i wykrzesał jednosylabowe zdanie
– Da.
Dziewczyny przedstawiły nam się jako Andżelika i Wiola sypnęły tekstem
-Polak czy Białorusin, bez różnicy. – One są na coś chętne. Pomyślałem że może są to prostytutki albo na kasę chcą nas skroić. Na szczęście wpadło kilku młodych szczawi. Też się ładnie przedstawili i zabrali nam mięso z pod nosa. My wróciliśmy do swoich pokoi i po sprawie.
Czyżby? Nie no, koledzy wrócili. Alvaro oczywiście w czerwonej sportowej bluzie, włos jakby inaczej uczesany. Nie wiem czy sobie jeszcze makijażu nie zrobił. Ciemno było. Sławek, czarna dziadkowa kurtka, robocze spodnie i ubłocone buty czyli przyszedł w tym w co ubiera się na co dzień.
Mnie już tak troszkę alkohol przestał szumieć między uszami.
-Chłopaki co wy kąbinujecie?
-Słuchaj, za hotelem znajduje się klub, dyskoteka impreza rozumiesz? Zakładaj buty i chodź. – Stanowczo przedłożył Andriej
-Andrzeju czy ty się dobrze czujesz? Ja na grilla poszedłem w roboczych butach, w spodniach dresowych z dziurą w kroku, bluza z kapturem uwalona w błocie. Nawet koszulki mam porwane. -Kobita wiedziała co robi pakując mnie do roboty.
-Ciekaj -przerwał Andrzej wyjątkowo stanowczym głosem. Chwilę później widzę jak Andriej niesie jakieś czarne cywilne trampki.
-Niee ni huja, nigdzie nie idę. Zostaję w pokoju. Skąd masz te buty?
– Od Sławka wziąłem
-Sławek ale ty masz na sobie brudne robocze buty. Pozwoliłeś mu wziąć swoje Ładniejsze buty? -A sławek krutko
-Da
– Nie ni holery nigdzie nie idę. Nie będę świecił dupą w tłumie.
– to chociaż chodź na fajka na zewnątrz.
I tu był mój błąd. Po co ja się zgodziłem? Jak tylko zapaliłem znów zaszumiało w głowie. Andrzej znowu zaczyna.
– Chodź tylko na dziesięć minut wejdziemy. -Już kurwa dla świętego spokoju pójdę z nimi, przecież nikt mnie tu nie zna. Żeby ktoś im jeszcze nie chcący wpierdol spuścił.
Wbijamy na pierwszą salę a tam ochrona chce od nas 30zł za bilet. Z sali dochodzi jakieś diskopolo. Odwracam się na pięcie i rozkładam ręce przy chłopakach.
– Macie 30 zeta przy sobie? He… ja nie mam zamiaru płacić za discopolo
-Aaa kto śpiewa?
-Nie wiem nie znam żadnych zespołów. Ani Fanatic, milano, bayerful, akcent… żadnego nie znam. Weź nie pytaj.
-Aaaaa to ja wiem to domagała. – Domyślił się Andrzej
-Co kurwa? -Zapytałem – a co on na Białorusi też śpiewał?
-Nie, to nie to. My się kiedyś śmialiśmy, jak jechaliśmy na sex do takiej pani co przy lesie stoi. Ona do nas że laska 50, sex 100, komplet 120, to ja zawsze mówiłem „doma gała zaraz tut sex u pizdu, dawaj”-Me ręce opadły.
– Pierdolę to imprezę, idę do pokoju. Jak wam kto mordę obiję to będzie wasza wina.
– No to chodź chociaż zapalić. -Czemu ja się w tym momencie nie domyśliłem że wcale nie chcą przestać? Ledwie zdążyłem odpalić papierosa a Alvaro Endriu już zaczepia jakąś grupkę dziewczyn i wypytuje ich jak wejść na salę, jakby to jeszcze nie było jasne, jakby kuźwa nie dowierzał. Trzeba chłopa ratować i ruszam w jego stronę. Aaale chola. Ktoś mi asfaltem rusza pod nogami, o ile tam był asfalt. Myślę iść, nie iść. Poszłem, czy tam poszedłem mimo woli, bo przyciąganie ziemskie nie wiedzieć czemu z przodu nabrało dziwnej mocy. Już po chwili biegnąc minąłem Andrzeja, który nawet mnie nie zauważył. Do momentu w którym nie zatrzymałem się na popielniczce i rzygającym gościu. Wróciłem po chwili lecz Andrzeja już nie dostrzegłem. Głównie dlatego, że podszedłem do innej grupki. Rozglądam się niczym Quasimodo ledwie łapiąc równowagę i mówię.
-Drogie panie, przepraszam że przerywam waszą zażartą dyskusję, czy nie widzieliście tu może takiego Alvaro w czerwonej bluzie? Bo wiecie, on jest z ukrainy czy z białorusi, huj ale całym serrrcem jest za polską. -W odpowiedzi słyszę jakiś męski głos.
– Słuchaj rudy obdartusie – O przepraszam -Przerwałem – tylko spodnie mam porwane w kroku, a buty mam od Sławka. Prawda Sławek? – Nagle. człowiek monolit wyłania się z cienia i odpowiada.
-Da
-Mordy w kubeł, ja teraz mówię. – Przerwał stanowczy męski głos.
-Moje panienki to ekskluzywne kobiety, Gała 30, sex 50, komplet 70. – Ja już uśmiecham się pod wąsem bo już wiem co mu odpowiem, Ale on kontynuuje.
-A ty się tak nie uśmiechaj bo tobie żadna nie da, jesteś tak napruty, że jeszcze byś mi którąś obrzygał. – Sławek to prawda? Żadna nie da? – Sławek ponownie wyłonił się z cienia i odrzekł.
– Retrospektywnie rzecz biorąc, na podstawie twojego dotychczasowego zachowania, żadne z twoich argumentów na ten czas, nie jest w stanie cię wybronić od niechybnego wpierdolu. A że ja poszedłem z wami. tylko po to byście nie oberwali po ryju, to posłużę ci radą. Czmychaj czym prędzej.
– Pojebawszy? -odrzekłem.
– Da – Opowiada sławek i chowa się w cień.
Ja oczywiście z przesadliwą pewnością siebie klepnąłem najbliżej stojącą panienkę w tyłek po czym położyłem rękę na jej cycku chcąc się z nią przylizać i tyle z tego pamiętam. Chwilę później Andrzej wyciąga mnie z rowu obok posesji. Bełkoczę pod nosem – Andrzeju ty wcale nie wyglądasz jak ta dupa którą trzymałem w ręku. Okazało się że klepnąłem w tyłek Pięćdziesięcio-paro-letnią właścicielkę hotelu i całej dyskoteki która przed chwilą podeszła spytać się czy wszystko w porządku. Nie wiem czy ja sam poszedłem do tego rowu czy ktoś mi z bani sieknął.
Wróciliśmy na parking gdzie Andrzej podpalił mi w końcu przygaszonego papierosa i znów mi świat zawirował. Przed wejściem na salę spostrzegam znajome dziewczyny. W sumie stoję dwa metry od nich ale drę się do niej jakbym miał ich z dwadzieścia.
– Cześć Andżela!! Tu jestem! Dziewczyny z hej! – Z początku obie udawały że nas nie widzą ale tych wrzasków nie dało się zignorować. Podchodzi wkurwiona Andżela i mówi do ucha.
– Dobra zrobię ci laskę ale zamknij tą mordę bo mi klientów płoszysz. – No i tu wybuchła petarda. Znów wydarłem ryja.
– Jaka gała? W doma gała, ja tut budu ruchać w żopu i w pizdu. -Wtedy właśnie coś nadleciało z prawej strony.
Kiedy wychodziłem ponownie z rowu Spostrzegłem że znów mi zgasł papieros. Co zrobiłem? Poszedłem do ochroniarzy na bramce poprosić o ogień. Ale nie o taki ogień mi chodziło.
Kiedy wracałem kolejny raz i znalazłem chłopaków na placu to akurat gadali z właścicielką, która gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się życzliwie mrugając jednym okiem do mnie, podjęła decyzję, że nas wpuści od zaplecza. Jeszcze na wejściu na salę dostałem od owej kobiety klapsa w tyłek po czym krzyknęła do ucha -Jutro u ciebie będę. – Mrugnęła okiem i odeszła. Zostawiła mnie z obawą, że teraz przez całe życie będę musiał uciekać. Ja się rozejrzałem po sali i kuźwa doznałem szoku. Głośna muza, wyjebiste oświetlenie tyle tu kobit skąpo ubranych jakieś race na scenie. Tylko my tu nie pasowaliśmy. Alvaro i dwóch żuli. Myślałem nie rzucać się w oczy i stać spokojnie. Ale tam nikt nie stał spokojnie. No to i ja zacząłem machać rękoma. Na scenie grał jakiś „Skolim” i pierdolił, że się czuje idealnie. A ja kurwa nie. Więc wyciągnąłem tego zgaszonego papierosa i poprosiłem chłopaków o ogień. Na to Andrzej
– Suka bliec schowaj tego papierosa tu nie wolno palić.
– Co? Nie dasz? – l gdzieś w tle usłyszałem
– Da
– Ja se poradzę. – I odpaliłem sobie od rac przy scenie.
Od Tej pory ja się bawiłem idealnie. Skakałem wyżej niż wszyscy, darłem się głośniej niż wszyscy, Zacząłem obmacywać wszystkie baby, zabawne że niektóre miały jajka. Nawet ze sceny się rzuciłem, ale chyba nikt się nie spodziewał że to zrobię i skończyło się na licznych potłuczeniach u publiczności. Ochrona zadbała też o moje wrażenia z imprezy. Po wyrównaniu siniaków dostałem takiego kopa w plecy że wyszedłem przez drzwi nie dotykając nogami podłoża. Głównie za to że śmiałem się z jednego bramkarza, bo był troszkę starszy, łysawy, miał w klapie marynarki taką kolorową chustkę, która wyglądała jak ordery i nosił ciemne duże okulary w ciemnej dyskotece. Jak nic yaruzelski żyje. Jestem ostatnim poszkodowanym przez tego zbrodniarza.
Nie mogłem się podnieść z ziemi. Na szczęście jakaś pomocna dłoń pomogła mi się odwrócić brzuchem do góry.
„…Patrzę na jej twarz przyciemnioną niczym księżyc na tle słońca, gdyż nad jej głową świeciła lampa uliczna. Jezus, kurwa myślę anioł po mnie przyleciał. A nie, to właścicielka hotelu. I wyrwałem od niej z liścia raz, drugi, trzeci i podświadomie wydaje mi się że za chwilę mi mocniej zajebie…”
– Dobra dobra już starczy. – wydusiłem ostatnimi siłami.
– To ty nie wiesz, że nie wychodzi się po północy przed dyskotekę bo można po ryju oberwać od ochrony? Jeden z naszych, nawet w ciemnych okularach chodzi, bo myśli że tak jest profesjonalnie. Ale słabo przez nie widzi. Nie jednokrotnie przylutował komuś za niewinność. – Odparła oblizująca się na mój widok stara kobieca postać. Po czym zarzuciła mnie na wpół żywego przez ramię i gdzieś minie niesie. Poczułem się zagrożony. Owa kobita nie bardzo była w moim guście. Chciałem krzyczeć pomocy ale nawet nie mogłem podnieść głowy.
To wyglądało jak odwrócony jaskiniowiec, tyle że tu nie byłem ciągnięty za włosy po ziemi. Widzę jak niesie mnie znowu przez zaplecze na sale. Próbuje wybełkotać
-nieee… . – Niestety jest już za głośno. Posadziła mnie blisko baru gdzie siedziało kilku krępych mężczyzn i rzekła.
– Tu będziesz bezpieczny – I odeszła. Obróciłem głowę i opuściłem ramiona. Wyjąłem tego fajka od Alvaro i zapytałem yaruzelskiego o ogień.
Pamiętam tylko jak się zamykało grube wieko od studzienki. Jak się z tego szamba wydostałem? Nie wiem. Weź nie pytaj.
Ocknąłem się w pokoju jakieś kilka godzin po ostatniej przygodzie. Drapię się po głowie i zastanawiam się czy to nie był sen? Podchodzę do okna i widzę jak Gesslerowa walczy w rowie z jakimś krokodylem. He he he…. pomyślałem, że jeszcze śpię, więc nie wiele myśląc wyciągnąłem z szafki kustosza, a potem drugiego i trzeciego. Niby nic nie czułem żeby mnie te piwo brało ale coraz bardziej się zaczynałem śmiać z uchwytu od ściągaczki do szyb którą kupiłem wczoraj. Strasznie mi przypominała damskiego dildosa. He… jakby męskie też robili. Tak mnie to bawiło, że musiałem zrobić mu zdjęcie i komuś wysłać. Jednak wtedy sobie przypomniałem, że w kieszeni mam fajka od Andrzeja. Sięgam po niego ręką i co? Zostało jeszcze z pół papierosa. He hej… super Ale niestety nie mam ognia. Może ktoś na schodach przy wejściu pali? Uchylam drzwi i widzę właścicielkę. Przełknąłem ślinę ale ponieważ bardzo mi się chciało jarać, spytałem nie pewnie.
– Ma pani ogień? – Oczywiście złotko, częstuj się -wyciągnęła rękę i podpaliła pogiętego i zabłoconego kiepa którego trzymałem w ustach. I po chwili jakby alkohol w końcu uderzył mnie w potylicę z potrójną mocą. Zacząłem odpływać. Mgliście pamiętam tylko czyjąś rękę na moim tyłku i oddech na policzku.
Wtem budzę się rano, bo ktoś łoji w drzwi. Ta, rano – o dwunastej rano.
– Tomek śpisz? -Na szczęście to tylko Andrzej. Kurła jednak to był sen. Ufff… ulżyło mi. Wyglądam przez okno i nie ma żadnej Gesslerowej w świeżo wykopanej fosie.
– Zaraz jakiej fosie? i gdzie ja mam gacie? – A Endriu puka dalej.
– Zaraz, się nie zesraj. Spodnie tylko założę – Otwieram drzwi i pytam
– Co się stało? .- I czy nie wie kto u mnie zostawił buty?
– Huj z butami – Mówi Andrzej.
– żałuj że tak szybko poszedłeś. My całą noc balowaliśmy z Andżeliką i Wiolką. Potem przyszedł taki gość obwieszony łańcuchami. Przedstawił się, że nazywa się „Skolim.” czy coś i musimy zapłacić za korzystanie z jego prostytutek. Ja mu gadam, że ja jestem z białorusi ale sercem jestem za Polską. Sławek to chyba już wiesz co powiedział?
-Da – Odpowiedziałem
– Ale to to to huj – Po chwili dodaje mój rozmówca.
– Nagle Sławek rozbija mu butelkę o jego głowę i w tym samym czasie na drugim końcu sali słychać Jak ktoś krzyczy „Jedziemy z kurwamiiiii!!” i rozpętuje się piekło, większość się napierdala a inni chcą uciec, Ale ochrona pozamykała wszystkie drzwi jakby się kogoś bali. Schowaliśmy się za barem. Pół godziny później drzwi już były otwarte wszyscy pobici podnosili się z podłogi. Przy wyjściu jakiś starszy pan w ciemnych okularach podciąga spodnie. Obok niego leży ściągaczka do szyb ze śmieszną rączką. Pytam grzecznie. Człowieku co ci się stało
– Weź nie pytaj – Odpowiada ochroniarz. Opowieść tą przerwał Dźwięk esemesa od mojej żony Kuźwa co tu się odjebało? Se myślę.
– Tomek co co za filmik z tą ściągaczką? – Pyta żona
– Eee… kochanie, bo to nie jest tak jak myślisz…
